23 paź 2007

Bibliotekarz hybrydowy

18 października br. odbyło się w Będzinie III Forum Bibliotekarzy Samorządowych Powiatu Będzińskiego, zorganizowane przez Miejską i Powiatową Bibliotekę Publiczną w Będzinie pod hasłem „Osobowość i etyka zawodowa bibliotekarza we współczesnym świecie”. Gospodarze spotkania zwrócili się do mnie do prośbą o przygotowanie wystąpienia na temat zawodu bibliotekarza w XXI wieku: cech, umiejętności, osobowości, obrazu, perspektyw i wyzwań. Prośba ta zainspirowała mnie do lektury i wielu przemyśleń. Pisząc o funkcjach, zadaniach i organizacji współczesnej biblioteki, nowych technologicznych rozwiązaniach i koncepcjach Biblioteki 2.0 chyba nie do końca dostrzegamy w tym wszystkim rolę i miejsce bibliotekarza. Większość osób wypowiadających się czy piszących o roli bibliotek we współczesnym świecie zgadza się, że biblioteka XXI wieku jest biblioteką hybrydową - pełni tradycyjne funkcje skarbnicy wiedzy, ale też nowe zadania: centrum kulturalnego, ośrodka edukacyjnego, miejsca spotkań społeczności lokalnej, instytucji usługowej, węzła sieci (w przypadku projektów katalogów centralnych i rozproszonych oraz bibliotek cyfrowych), a także przestrzeni w świecie wirtualnym (wyspy w Second Life).

Wydaje się więc zasadne, by zacząć się posługiwać pojęciem bibliotekarza hybrydowego i zastanowić się, jakie cechy i umiejętności powinien posiadać taki bibliotekarz, by móc sprostać potrzebom, oczekiwaniom i wyzwaniom współczesnego świata.

Zobaczmy, czego oczekują od bibliotek użytkownicy (uwzględniam także takich, którzy aktywnymi użytkownikami nie są, ale potencjalnie mogliby nimi być):

- wiarygodnej, prawdziwej, sprawdzonej i rzetelnie opracowanej informacji, przesłanej szybko i sprawnie, najlepiej drogą elektroniczną;

- atrakcyjnej oferty kulturalnej i edukacyjnej (darmowych lekcji języków obcych, warsztatów rozwijających umiejętności i zainteresowania, zajęć przygotowujących do egzaminów, ciekawych koncertów, spotkań ze znanymi osobami);

- produktów i usług wysokiej jakości;

- dobrej organizacji, długich godzin otwarcia, sprawnej, miłej i kompetentnej obsługi;

- dostępu do sieci, automatyzacji usług, szybkiej i sprawnej obsługi za pośrednictwem Internetu (e-mail, formularze, czat, zautomatyzowane katalogi i bazy danych, biblioteki cyfrowe bez ograniczeń);

- miejsca (rzeczywistego i wirtualnego), w którym można się spotkać i miło spędzić czas.

Czytelnik bywa częściej nazywany użytkownikiem (bo już nie tylko czyta, lecz także ogląda, słucha albo klika korzystając z interaktywnych multimediów), a czasem nawet klientem, tzn. użytkownikiem instytucji usługowej. Pojęcie klienta, choć często krytykowane w branżowej prasie, wydaje się jednak istotne, gdyż podkreśla usytuowanie bibliotek na wolnym rynku w warunkach konkurencji. A konkurencja jest duża i bardzo zróżnicowana. Należy do niej przede wszystkim Internet i wszystkie usługi, które wokół niego powstają (zamiast czytać lektury, można ściągnąć opracowanie z sieci, zamiast iść do biblioteki na wystawę czy imprezę, można pogadać na czacie lub nawiązać nowe znajomości w MySpace, zamiast zobaczyć w bibliotece pokaz filmu, można obejrzeć wideoklip w YouTube, itd.). Konkurencją jest także telewizja, zwłaszcza odkąd stała się interaktywna. Konkurencją są multimedia, szczególnie gry komputerowe, które czasem z powodzeniem zastępują dobrą literaturę – opowiadają ciekawą historię, a na dodatek pozwalają w niej uczestniczyć. Konkurencją są profesjonalni usługodawcy: firmy infobrokerskie, zajmujące się komercyjnym wyszukiwaniem i dostarczaniem informacji, a także inne instytucje kultury lub agencje artystyczne organizujące koncerty (coraz częściej darmowe). Konkurencją jest kino – nie tylko atrakcyjne multipleksy, lecz także coraz bardziej popularne kino domowe. Wreszcie kolejnym graczem stają się hipermarkety, które przyciągają klientów „na kulturę” – organizują wystawy, koncerty, reklamują się jako miejsca spotkań i przyjemnego spędzania wolnego czasu.
Z taką konkurencją wygrać nie można. Być może zatem biblioteki staną przed wyborem: zamknąć kolejną filię czy przenieść ją do hipermarketu (w niektórych krajach azjatyckich już są takie biblioteki), przeorganizować ją na salę kinową czy „miejsce wirtualnych spotkań w MySpace”. Jeśli wygrać nie można, trzeba się jakoś ułożyć.

Podejście proklienckie (w przypadku bibliotek częściej nazywane „zorientowaniem na czytelnika” lub „koncentracją na czytelniku”) wymaga uwzględnienia przez bibliotekarzy czynników, mechanizmów i pojęć kojarzonych głównie z biznesem (takich jak satysfakcja klienta, lojalność, zarządzanie relacjami, dostarczanie wartości). Warto także uzmysłowić sobie, że jakość obsługi ma dla klienta wartość wyższą niż jakość produktu, i że nawet 65-85% zadowolonych klientów może odejść do konkurencji. Przyjmuje się, że klient zadowolony opowiada o swoim zadowoleniu 3 innym osobom, a rozczarowany mówi o swoim rozczarowaniu 10 innym. W dobie Web 2.0 należałoby to założenie nieco zweryfikować: rozczarowany opisze nas na blogu lub na forum, gdzie przeczytają o tym setki innych ludzi :)

Kim zatem bywa bibliotekarz hybrydowy i czym się zajmuje? Z całą pewnością zachował swoje tradycyjne funkcje: gromadzenie, opracowanie, udostępnianie zbiorów (tyle że tych zbiorów i ich rodzajów zdecydowanie przybyło). Chroni dziedzictwo kulturowe swojego kraju i regionu, poddaje konserwacji, zabezpiecza przed zniszczeniem. Świadczy usługi (kseruje, skanuje, kopiuje, sporządza zestawienia tematyczne), organizuje różnorodne wydarzenia kulturalne (także sposoby spędzania wolnego czasu), prowadzi zajęcia edukacyjne – uczy, szkoli, często wychowuje. Bywa psychologiem, a nawet profesjonalnym terapeutą (biblioterapeutą), promuje regionalną kulturę, upowszechnia wiedzę o niej, a swoimi działaniami inspiruje kolejnych twórców i odbiorców. Jest także menedżerem – zarządza personelem, informacją i sobą (by jak najlepiej spełnić swoje zadania). Wreszcie buduje relacje – z klientem, współpracownikami, partnerami, sponsorami, organizacjami i (ogólnie) otoczeniem.

Bibliotekarz coraz częściej bywa określany jako „specjalista informacji”, „profesjonalista informacji”, czy „menedżer informacji” – takie nazwy funkcjonują w języku angielskim. Od „profesjonalisty informacji” niedaleko już do „infobrokera”, czyli kogoś, kto zawodowo zajmuje się wyszukiwaniem, opracowywaniem i dostarczaniem informacji na zlecenie klienta. „Bibliotekarz czy infobroker?” – będzie więc dylematem dla użytkownika (indywidualnego, a także firmowego), który potrzebuje wiarygodnej, sprawdzonej, opracowanej i kompletnej informacji (zwłaszcza biznesowej czy ogólnie gospodarczej).

„Bibliotekarka czy wyszukiwarka?” – to znakomite hasło wymyślone przez pracowników Biblioteki Uniwersytetu Rzeszowskiego trafnie opisuje problem współczesnego czytelnika, pragnącego w możliwie najdogodniejszy dla siebie sposób dotrzeć do informacji. Coraz częściej wybiera Internet: „ po co mam przychodzić do biblioteki po lekturę, skoro w sieci znajdę jej streszczenie, czy nawet gotowe opracowanie?”, „po co brać udział w spotkaniu autorskim, skoro mogę na czacie pogadać ze znanym aktorem?”, „dlaczego mam w ogóle w bibliotece szukać informacji, skoro w Internecie znajdę bardziej aktualną i nie muszę w tym celu wychodzić z domu?”... itd. Rolą hybrydowego bibliotekarza, który w swojej pracy także wykorzystuje Internet, powinno więc być zaproponowanie użytkownikowi różnych źródeł informacji wraz z instruktażem o plusach i minusach każdego z nich. Ktoś kto nie lubi tracić czasu na bezowocne szperanie w sieci, z pewnością doceni fachową pomoc na temat wyszukiwania informacji oraz sposobów oceny jej wiarygodności. Już sama informacja o tym, że wiele materiałów w sieci jest po prostu nieprawdziwych lub zawierających błędne dane (wraz ze stosownymi przykładami) pewnie otworzyłaby oczy wielu osobom bezgranicznie ufającym Internetowi jako miejscu „gdzie można znaleźć wszystko”.

Jakimi zatem cechami i umiejętnościami dysponuje współczesny bibliotekarz hybrydowy? Wydaje się, że powinien:

- mieć wszechstronną wiedzę, znać się powierzchownie na wszystkim, umieć dokonać selekcji i oceny informacji, jej analizy i (lub) syntezy;

- znakomicie posługiwać się komputerem, obsługiwać najpopularniejsze programy, sprawnie poruszać się po Internecie, być na czasie, znać technologiczne nowinki;

- umieć dogadywać się, pracować w zespole, współdziałać, wspólnie realizować różnorodne projekty;

- być elastycznym, posiadać zdolność przystosowywania się, umieć przestawić się z dnia na dzień z jednego rodzaju pracy na inny;

- mieć zdolności interpersonalne (łatwo nawiązywać kontakty, potrafić się komunikować, negocjować, budować relacje ze współpracownikami, użytkownikami, partnerami, sponsorami, otoczeniem);

- być kreatywnym, mieć fantazję (przy okazji przeglądania bibliotecznych wideoklipów dostępnych w TouTube przyszło mi na myśl, ze powinien być także dobrym filmowcem :) );

- być asertywnym (umieć wyrażać swoje prawa i potrzeby, stanowczo mówić „nie”, gdy ktoś naruszy te prawa);

- mieć wysokie poczucie wartości, umieć się promować, mówić dobrze o swoich umiejętnościach i dokonaniach;

- być konsekwentnym i zdeterminowanym, stawiać sobie ambitne cele i śmiało je realizować;

- zrozumieć użytkownika i jego potrzeby (empatia);

- („last but not least”!) znać języki obce - praca bibliotekarza w coraz większym stopniu ma zasięg globalny.

Na zakończenie kilka refleksji na temat przyszłości zawodu bibliotekarza. Być może kiedyś bibliotekarzy zastąpią infomaty lub inne samoobsługowe maszyny, które już można spotkać w niektórych amerykańskich i azjatyckich bibliotekach. Bibliotekarz przyszłości może być także holograficzną projekcją, podobnie jak jedna z postaci występujących w filmie Simona Wellsa Wehikuł czasu.



Być może rolę bibliotekarza będzie kiedyś pełnić agent – specjalny program, który na życzenie wyszuka informacje w semantycznej sieci. Jak pokazuje już dziś przykład bibliotek funkcjonujących w świecie wirtualnym Second Life, bibliotekarz może z powodzeniem wykonywać swoją pracę pod postacią awatara – udzielać informacji i oferować różnorodne usługi innym awatarom (wirtualnym reprezentacjom rzeczywistych użytkowników).

Wydaje się, że bibliotekarzy w przyszłości nie zabraknie, choć mogą się nazywać i wyglądać nieco inaczej niż dziś.

14 paź 2007

Sieci społeczne w bibliotekach

Ciekawy tekst ukazał się w blogu Panlibus. Jedna z amerykańskich bibliotek uczelnianych postanowiła ograniczyć studentom możliwość korzystania ze społecznościowego serwisu Facebook, w wyniku czego wykorzystanie bibliotecznych komputerów spadło o 80%. Uważam, że jest to dla bibliotek ważna informacja, gdyż pokazuje, czego użytkownicy (lub znaczna ich część) szukają w bibliotece, do czego chcieliby mieć dostęp, czy po prostu (i brutalnie) - po co właściwie tam przychodzą.

Co ciekawe, chodzi o bibliotekę amerykańską, a biblioteki amerykańskie są znacznie lepiej od naszych wyposażone, dysponują lepszym zapleczem technicznym (i warunkami finansowymi), są więc dobrze przygotowane do realizacji nowoczesnych usług informacyjnych. A jednak.

Czytelnik przychodzi do biblioteki po to, by dostać coś, co jest mu potrzebne, a nie po to, by dowieść, jak wielu ludzi czyta książki. Bywa, oczywiście, że potrzebne mu są książki, lecz niestety coraz rzadziej. Częściej potrzebny mu jest dostęp i konkretna informacja, najlepiej dostarczona zdalnie. Amerykańskim studentom potrzebny był dostęp do sieci, i to głównie do jednego z najpopularniejszych wśród młodzieży społecznościowych serwisów Facebook. W uczelnianym kampusie nie każdy ma dostęp do Internetu, zresztą w wielu domach (nawet w USA) dostępu do sieci jeszcze nie ma lub jest za wolny, lub za dużo osób chce korzystać na raz :)

Serwisy społecznościowe to wynalazek amerykański, więc tam jest najwięcej ich odbiorców. Lecz wszystko w Internecie ma zasięg globalny (Facebook - ponad 42 mln zarejestrowanych użytkowników, MySpace - ok. 15o milionów użytkowników - dane z Wikipedii). W Polsce sieci społeczne są może mniej popularne niż w USA, mamy jednak coraz więcej naszych rodzimych (grono.net, ogniwo.net, Moja Generacja czy GoldenLine), a wiele polskich profili można już znaleźć w anglojęzycznym serwisie MySpace.

Zresztą MySpace wkracza na polski rynek, co może oznaczać zwiększone zainteresowanie czy też odkrycie tego zjawiska przez wielu dotychczas nieświadomych internautów. Wielu z nich z pewnością nie przyjdzie do biblioteki tylko po to, by skorzystać z sieci społecznych, ale na pewno będą i tacy. Jak pokazuje amerykański przykład, lepiej więc nic nie ograniczać. Można by nawet w ramach lekcji bibliotecznych wprowadzić do programu zajęć tematykę serwisów społecznościowych, np. pokazać, jak zakłada się profil, jakie funkcje są dostępne w serwisie i jakie mogą być sposoby ich wykorzystania...