23 paź 2007

Bibliotekarz hybrydowy

18 października br. odbyło się w Będzinie III Forum Bibliotekarzy Samorządowych Powiatu Będzińskiego, zorganizowane przez Miejską i Powiatową Bibliotekę Publiczną w Będzinie pod hasłem „Osobowość i etyka zawodowa bibliotekarza we współczesnym świecie”. Gospodarze spotkania zwrócili się do mnie do prośbą o przygotowanie wystąpienia na temat zawodu bibliotekarza w XXI wieku: cech, umiejętności, osobowości, obrazu, perspektyw i wyzwań. Prośba ta zainspirowała mnie do lektury i wielu przemyśleń. Pisząc o funkcjach, zadaniach i organizacji współczesnej biblioteki, nowych technologicznych rozwiązaniach i koncepcjach Biblioteki 2.0 chyba nie do końca dostrzegamy w tym wszystkim rolę i miejsce bibliotekarza. Większość osób wypowiadających się czy piszących o roli bibliotek we współczesnym świecie zgadza się, że biblioteka XXI wieku jest biblioteką hybrydową - pełni tradycyjne funkcje skarbnicy wiedzy, ale też nowe zadania: centrum kulturalnego, ośrodka edukacyjnego, miejsca spotkań społeczności lokalnej, instytucji usługowej, węzła sieci (w przypadku projektów katalogów centralnych i rozproszonych oraz bibliotek cyfrowych), a także przestrzeni w świecie wirtualnym (wyspy w Second Life).

Wydaje się więc zasadne, by zacząć się posługiwać pojęciem bibliotekarza hybrydowego i zastanowić się, jakie cechy i umiejętności powinien posiadać taki bibliotekarz, by móc sprostać potrzebom, oczekiwaniom i wyzwaniom współczesnego świata.

Zobaczmy, czego oczekują od bibliotek użytkownicy (uwzględniam także takich, którzy aktywnymi użytkownikami nie są, ale potencjalnie mogliby nimi być):

- wiarygodnej, prawdziwej, sprawdzonej i rzetelnie opracowanej informacji, przesłanej szybko i sprawnie, najlepiej drogą elektroniczną;

- atrakcyjnej oferty kulturalnej i edukacyjnej (darmowych lekcji języków obcych, warsztatów rozwijających umiejętności i zainteresowania, zajęć przygotowujących do egzaminów, ciekawych koncertów, spotkań ze znanymi osobami);

- produktów i usług wysokiej jakości;

- dobrej organizacji, długich godzin otwarcia, sprawnej, miłej i kompetentnej obsługi;

- dostępu do sieci, automatyzacji usług, szybkiej i sprawnej obsługi za pośrednictwem Internetu (e-mail, formularze, czat, zautomatyzowane katalogi i bazy danych, biblioteki cyfrowe bez ograniczeń);

- miejsca (rzeczywistego i wirtualnego), w którym można się spotkać i miło spędzić czas.

Czytelnik bywa częściej nazywany użytkownikiem (bo już nie tylko czyta, lecz także ogląda, słucha albo klika korzystając z interaktywnych multimediów), a czasem nawet klientem, tzn. użytkownikiem instytucji usługowej. Pojęcie klienta, choć często krytykowane w branżowej prasie, wydaje się jednak istotne, gdyż podkreśla usytuowanie bibliotek na wolnym rynku w warunkach konkurencji. A konkurencja jest duża i bardzo zróżnicowana. Należy do niej przede wszystkim Internet i wszystkie usługi, które wokół niego powstają (zamiast czytać lektury, można ściągnąć opracowanie z sieci, zamiast iść do biblioteki na wystawę czy imprezę, można pogadać na czacie lub nawiązać nowe znajomości w MySpace, zamiast zobaczyć w bibliotece pokaz filmu, można obejrzeć wideoklip w YouTube, itd.). Konkurencją jest także telewizja, zwłaszcza odkąd stała się interaktywna. Konkurencją są multimedia, szczególnie gry komputerowe, które czasem z powodzeniem zastępują dobrą literaturę – opowiadają ciekawą historię, a na dodatek pozwalają w niej uczestniczyć. Konkurencją są profesjonalni usługodawcy: firmy infobrokerskie, zajmujące się komercyjnym wyszukiwaniem i dostarczaniem informacji, a także inne instytucje kultury lub agencje artystyczne organizujące koncerty (coraz częściej darmowe). Konkurencją jest kino – nie tylko atrakcyjne multipleksy, lecz także coraz bardziej popularne kino domowe. Wreszcie kolejnym graczem stają się hipermarkety, które przyciągają klientów „na kulturę” – organizują wystawy, koncerty, reklamują się jako miejsca spotkań i przyjemnego spędzania wolnego czasu.
Z taką konkurencją wygrać nie można. Być może zatem biblioteki staną przed wyborem: zamknąć kolejną filię czy przenieść ją do hipermarketu (w niektórych krajach azjatyckich już są takie biblioteki), przeorganizować ją na salę kinową czy „miejsce wirtualnych spotkań w MySpace”. Jeśli wygrać nie można, trzeba się jakoś ułożyć.

Podejście proklienckie (w przypadku bibliotek częściej nazywane „zorientowaniem na czytelnika” lub „koncentracją na czytelniku”) wymaga uwzględnienia przez bibliotekarzy czynników, mechanizmów i pojęć kojarzonych głównie z biznesem (takich jak satysfakcja klienta, lojalność, zarządzanie relacjami, dostarczanie wartości). Warto także uzmysłowić sobie, że jakość obsługi ma dla klienta wartość wyższą niż jakość produktu, i że nawet 65-85% zadowolonych klientów może odejść do konkurencji. Przyjmuje się, że klient zadowolony opowiada o swoim zadowoleniu 3 innym osobom, a rozczarowany mówi o swoim rozczarowaniu 10 innym. W dobie Web 2.0 należałoby to założenie nieco zweryfikować: rozczarowany opisze nas na blogu lub na forum, gdzie przeczytają o tym setki innych ludzi :)

Kim zatem bywa bibliotekarz hybrydowy i czym się zajmuje? Z całą pewnością zachował swoje tradycyjne funkcje: gromadzenie, opracowanie, udostępnianie zbiorów (tyle że tych zbiorów i ich rodzajów zdecydowanie przybyło). Chroni dziedzictwo kulturowe swojego kraju i regionu, poddaje konserwacji, zabezpiecza przed zniszczeniem. Świadczy usługi (kseruje, skanuje, kopiuje, sporządza zestawienia tematyczne), organizuje różnorodne wydarzenia kulturalne (także sposoby spędzania wolnego czasu), prowadzi zajęcia edukacyjne – uczy, szkoli, często wychowuje. Bywa psychologiem, a nawet profesjonalnym terapeutą (biblioterapeutą), promuje regionalną kulturę, upowszechnia wiedzę o niej, a swoimi działaniami inspiruje kolejnych twórców i odbiorców. Jest także menedżerem – zarządza personelem, informacją i sobą (by jak najlepiej spełnić swoje zadania). Wreszcie buduje relacje – z klientem, współpracownikami, partnerami, sponsorami, organizacjami i (ogólnie) otoczeniem.

Bibliotekarz coraz częściej bywa określany jako „specjalista informacji”, „profesjonalista informacji”, czy „menedżer informacji” – takie nazwy funkcjonują w języku angielskim. Od „profesjonalisty informacji” niedaleko już do „infobrokera”, czyli kogoś, kto zawodowo zajmuje się wyszukiwaniem, opracowywaniem i dostarczaniem informacji na zlecenie klienta. „Bibliotekarz czy infobroker?” – będzie więc dylematem dla użytkownika (indywidualnego, a także firmowego), który potrzebuje wiarygodnej, sprawdzonej, opracowanej i kompletnej informacji (zwłaszcza biznesowej czy ogólnie gospodarczej).

„Bibliotekarka czy wyszukiwarka?” – to znakomite hasło wymyślone przez pracowników Biblioteki Uniwersytetu Rzeszowskiego trafnie opisuje problem współczesnego czytelnika, pragnącego w możliwie najdogodniejszy dla siebie sposób dotrzeć do informacji. Coraz częściej wybiera Internet: „ po co mam przychodzić do biblioteki po lekturę, skoro w sieci znajdę jej streszczenie, czy nawet gotowe opracowanie?”, „po co brać udział w spotkaniu autorskim, skoro mogę na czacie pogadać ze znanym aktorem?”, „dlaczego mam w ogóle w bibliotece szukać informacji, skoro w Internecie znajdę bardziej aktualną i nie muszę w tym celu wychodzić z domu?”... itd. Rolą hybrydowego bibliotekarza, który w swojej pracy także wykorzystuje Internet, powinno więc być zaproponowanie użytkownikowi różnych źródeł informacji wraz z instruktażem o plusach i minusach każdego z nich. Ktoś kto nie lubi tracić czasu na bezowocne szperanie w sieci, z pewnością doceni fachową pomoc na temat wyszukiwania informacji oraz sposobów oceny jej wiarygodności. Już sama informacja o tym, że wiele materiałów w sieci jest po prostu nieprawdziwych lub zawierających błędne dane (wraz ze stosownymi przykładami) pewnie otworzyłaby oczy wielu osobom bezgranicznie ufającym Internetowi jako miejscu „gdzie można znaleźć wszystko”.

Jakimi zatem cechami i umiejętnościami dysponuje współczesny bibliotekarz hybrydowy? Wydaje się, że powinien:

- mieć wszechstronną wiedzę, znać się powierzchownie na wszystkim, umieć dokonać selekcji i oceny informacji, jej analizy i (lub) syntezy;

- znakomicie posługiwać się komputerem, obsługiwać najpopularniejsze programy, sprawnie poruszać się po Internecie, być na czasie, znać technologiczne nowinki;

- umieć dogadywać się, pracować w zespole, współdziałać, wspólnie realizować różnorodne projekty;

- być elastycznym, posiadać zdolność przystosowywania się, umieć przestawić się z dnia na dzień z jednego rodzaju pracy na inny;

- mieć zdolności interpersonalne (łatwo nawiązywać kontakty, potrafić się komunikować, negocjować, budować relacje ze współpracownikami, użytkownikami, partnerami, sponsorami, otoczeniem);

- być kreatywnym, mieć fantazję (przy okazji przeglądania bibliotecznych wideoklipów dostępnych w TouTube przyszło mi na myśl, ze powinien być także dobrym filmowcem :) );

- być asertywnym (umieć wyrażać swoje prawa i potrzeby, stanowczo mówić „nie”, gdy ktoś naruszy te prawa);

- mieć wysokie poczucie wartości, umieć się promować, mówić dobrze o swoich umiejętnościach i dokonaniach;

- być konsekwentnym i zdeterminowanym, stawiać sobie ambitne cele i śmiało je realizować;

- zrozumieć użytkownika i jego potrzeby (empatia);

- („last but not least”!) znać języki obce - praca bibliotekarza w coraz większym stopniu ma zasięg globalny.

Na zakończenie kilka refleksji na temat przyszłości zawodu bibliotekarza. Być może kiedyś bibliotekarzy zastąpią infomaty lub inne samoobsługowe maszyny, które już można spotkać w niektórych amerykańskich i azjatyckich bibliotekach. Bibliotekarz przyszłości może być także holograficzną projekcją, podobnie jak jedna z postaci występujących w filmie Simona Wellsa Wehikuł czasu.



Być może rolę bibliotekarza będzie kiedyś pełnić agent – specjalny program, który na życzenie wyszuka informacje w semantycznej sieci. Jak pokazuje już dziś przykład bibliotek funkcjonujących w świecie wirtualnym Second Life, bibliotekarz może z powodzeniem wykonywać swoją pracę pod postacią awatara – udzielać informacji i oferować różnorodne usługi innym awatarom (wirtualnym reprezentacjom rzeczywistych użytkowników).

Wydaje się, że bibliotekarzy w przyszłości nie zabraknie, choć mogą się nazywać i wyglądać nieco inaczej niż dziś.

14 paź 2007

Sieci społeczne w bibliotekach

Ciekawy tekst ukazał się w blogu Panlibus. Jedna z amerykańskich bibliotek uczelnianych postanowiła ograniczyć studentom możliwość korzystania ze społecznościowego serwisu Facebook, w wyniku czego wykorzystanie bibliotecznych komputerów spadło o 80%. Uważam, że jest to dla bibliotek ważna informacja, gdyż pokazuje, czego użytkownicy (lub znaczna ich część) szukają w bibliotece, do czego chcieliby mieć dostęp, czy po prostu (i brutalnie) - po co właściwie tam przychodzą.

Co ciekawe, chodzi o bibliotekę amerykańską, a biblioteki amerykańskie są znacznie lepiej od naszych wyposażone, dysponują lepszym zapleczem technicznym (i warunkami finansowymi), są więc dobrze przygotowane do realizacji nowoczesnych usług informacyjnych. A jednak.

Czytelnik przychodzi do biblioteki po to, by dostać coś, co jest mu potrzebne, a nie po to, by dowieść, jak wielu ludzi czyta książki. Bywa, oczywiście, że potrzebne mu są książki, lecz niestety coraz rzadziej. Częściej potrzebny mu jest dostęp i konkretna informacja, najlepiej dostarczona zdalnie. Amerykańskim studentom potrzebny był dostęp do sieci, i to głównie do jednego z najpopularniejszych wśród młodzieży społecznościowych serwisów Facebook. W uczelnianym kampusie nie każdy ma dostęp do Internetu, zresztą w wielu domach (nawet w USA) dostępu do sieci jeszcze nie ma lub jest za wolny, lub za dużo osób chce korzystać na raz :)

Serwisy społecznościowe to wynalazek amerykański, więc tam jest najwięcej ich odbiorców. Lecz wszystko w Internecie ma zasięg globalny (Facebook - ponad 42 mln zarejestrowanych użytkowników, MySpace - ok. 15o milionów użytkowników - dane z Wikipedii). W Polsce sieci społeczne są może mniej popularne niż w USA, mamy jednak coraz więcej naszych rodzimych (grono.net, ogniwo.net, Moja Generacja czy GoldenLine), a wiele polskich profili można już znaleźć w anglojęzycznym serwisie MySpace.

Zresztą MySpace wkracza na polski rynek, co może oznaczać zwiększone zainteresowanie czy też odkrycie tego zjawiska przez wielu dotychczas nieświadomych internautów. Wielu z nich z pewnością nie przyjdzie do biblioteki tylko po to, by skorzystać z sieci społecznych, ale na pewno będą i tacy. Jak pokazuje amerykański przykład, lepiej więc nic nie ograniczać. Można by nawet w ramach lekcji bibliotecznych wprowadzić do programu zajęć tematykę serwisów społecznościowych, np. pokazać, jak zakłada się profil, jakie funkcje są dostępne w serwisie i jakie mogą być sposoby ich wykorzystania...

5 sie 2007

Dlaczego bibliotekarze powinni znać nowe narzędzia (20 i 1 powodów)

Przeglądając serwis Library Instruction Wiki znalazłam ciekawy tutorial Biblioteka 2.0 – w 15 minut dziennie. Myślę, że zarówno serwis, jak i tutorial zasługują na to, by poświęcić im odrębne posty, ale – być może przy innej okazji. Dziś postanowiłam przetłumaczyć i skomentować materiał z blogowego posta australijskiej bibliotekarki Kathryn Greenhill, znalezionego dzięki wspomnianemu serwisowi. Blog nosi tytuł Librarians Matter (Bibliotekarze są ważni), który bardzo mnie ujął, choć podejrzewam, że gdybym tu i teraz podobnie zatytułowała swojego bloga, z pewnością naraziłabym się na zarzuty pretensjonalności i megalomanii. Bo czyż bibliotekarz ośmielający się mówić i pisać o ważności swojej profesji we współczesnym świecie, nie jest w naszym kraju traktowany z przymrużeniem oka? :)

Post, który mnie zainteresował to 20 powodów, dla których poznawanie nowych narzędzi powinno należeć do obowiązków każdego bibliotekarza. Wg Autorki, współcześni bibliotekarze powinni przeznaczać co najmniej kilka godzin tygodniowo na uczenie się nowinek technologicznych, mimo iż wiedza ta często nie musi, a nawet nie może, być wykorzystywana w ich codziennej pracy. Powody, dla których pracownik biblioteki powinien przeznaczyć swój cenny czas na poznawanie nowoczesnych narzędzi są następujące:

1.Istota zawodu. Istotą zawodu bibliotekarza jest dostarczanie ludziom informacji. Wciąż pojawiają się nowe i coraz bardziej skutecznie sposoby zdobywania i przekazywania informacji, powinniśmy więc je poznać i dowiedzieć się, na czym one polegają.

2.Wydajność. Wszystkie zadania w pracy bibliotekarza można wykonać łatwiej z pomocą nowoczesnych narzędzi, lecz trzeba umieć się nimi posługiwać.

3.Znajomość różnych typów źródeł. Użytkownicy będą nas pytać o nowoczesne źródła informacji. Czy spełnimy ich potrzeby, jeśli odpowiemy „Niestety, nie znam innych możliwości dotarcia do tej informacji”?.

4.Bycie na bieżąco. Narzędzia stale się zmieniają i ewoluują. To, co na początku wydawało się czystą rozrywką, nagle zyskuje nowe zastosowanie i staje się potężnym źródłem informacji (np. społecznościowy serwis Twitter). Powinniśmy być zawsze na bieżąco, obserwować i starać się zrozumieć.

5.Nasze umiejętności nabierają znaczenia. Tagowanie, tworzenie metadanych, selekcjonowanie informacji, indeksowanie – nowe narzędzia wymagają umiejętności, które my już posiadamy.

6.Eksperymentując uczymy się nowych rzeczy. Gdy pojawił się Windows, ludzie układali pasjansa i w ten sposób – szybko i skutecznie – uczyli się posługiwania myszą. Dziś pozornie pozbawione głębszego znaczenia gry, takie jak Second Life czy Boomshine mogą nam pomóc w opanowaniu nowych sposobów prezentacji treści.

7.Niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Jeśli nie znamy narzędzi i usług dostępnych bezpłatnie, producenci bibliotecznych programów będą nam sprzedawać „rozwiązania”, które mogą okazać się zbyt kosztowne i mało elastyczne.

8.Należy być przygotowanym. Narzędzia, z których obecnie korzysta paru entuzjastów, za półtora roku mogą być używane powszechnie.

9.Istotne problemy nabierają nowych znaczeń. Niektóre istotne dla bibliotekarstwa zjawiska czy pojęcia (prawo autorskie, plagiat, edukacja, ochrona prywatności, rozrywka) są przedmiotem wielu internetowych dyskusji, w których my także powinniśmy uczestniczyć.

10.Zarządzanie personelem. Potrzebujemy młodych pracowników, którzy są zaangażowani i błyskotliwi, świetnie sobie radzą z nowymi technologiami i łatwo adaptują się do zmian. By móc właściwie nimi zarządzać i w jak największym stopniu wykorzystać ich umiejętności, sami także powinniśmy dysponować odpowiednią wiedzą.

11.Zabawa. Jeśli środowisko pracy będzie tak zorganizowane, by pracownicy mogli mieć okazję do zabawy i wykazania się kreatywnością, podniesie to ich morale i zwiększy motywację.

12.Jakość usług. Jeśli znamy nowe narzędzia, możemy zaoferować użytkownikom usługi wyższej jakości, z wykorzystaniem preferowanych przez nich form (np. informacja o żądanej pozycji za pomocą sms).

13.Potrafimy powiedzieć informatykom, czego potrzebujemy. Jeśli przerażają nas sieciowe technologie w wersji beta, wyobraźmy sobie, że do naszych obowiązków należy wdrożenie oprogramowania, zabezpieczenie sieci i dostosowanie środowiska pracy. Powinniśmy znać narzędzia, których potrzebujemy (np. programy do prowadzenia bloga), by móc skutecznie porozumieć się z działem informatycznym.

14.Użytkownicy też muszą być na bieżąco. Od użytkowników bibliotek uczelnianych lub specjalistycznych wymaga się znajomości nowoczesnych narzędzi i źródeł informacji z konkretnych dziedzin. By skutecznie im pomagać, my także musimy je znać.

15.Międzynarodowa perspektywa. Sieć zawodowych kontaktów nie musi się ograniczać do jednego kraju. Dzięki nowym narzędziom łatwiej nawiązuje się kontakty i tworzy zawodowe społeczności.

16.Dowiadywanie się, co robią inni. Drukowane publikacje i zawodowe konferencje przestały już być najlepszym sposobem zdobywania informacji o dokonaniach innych bibliotek – ich sukcesach czy porażkach. Z pomocą takich narzędzi jak blogi, wiki czy podcasty, a także agregatorów RSS zdobędziesz nie tylko najświeższe informacje, lecz także możesz o nich porozmawiać z innymi przedstawicielami Twojego zawodu.

17.Pojawiają się nowe standardy. Nowe narzędzia rządzą się innymi prawami niż zasady katalogowania czy Język Haseł Przedmiotowych Biblioteki Kongresu. Najskuteczniejsze narzędzie dla danego zadania zmienia się każdego dnia wraz z potrzebami użytkowników. Musimy nauczyć się elastyczności oraz przystosowywania się, a także tego, jak zarejestrować się w społecznościowym serwisie, skomentować blogowego posta, przetestować darmowe oprogramowanie, czy dostosować dane narzędzie do potrzeb naszej biblioteki.

18.Nie można przewidzieć przyszłości, trzeba więc eksperymentować. Nie mamy kryształowej kuli i nie wiemy, jakich narzędzi będą ludzie powszechnie używać w przyszłości. Powinniśmy więc wypróbować i ocenić jak najwięcej usług, aby przekonać się, które z nich okażą się najlepsze dla naszych użytkowników.

19.Ludzie są nieprzewidywalni. Wielu użytkowników wybiera narzędzia nowo powstałe, nawet jeśli wiedzą o istnieniu lepszych i łatwiejszych w użyciu. Niektórzy bywają kapryśni i nagle zmieniają swoje preferencje. Przykładem tego zjawiska może być masowa rezygnacja z agregatora Bloglines na rzecz Google Readera. Mało popularna dziś nowinka techniczna jutro może okazać się hitem.

20.Lepsza współpraca. Biblioteki funkcjonują w kulturze dzielenia się informacją i pomysłami, a nowe narzędzia temu sprzyjają.

Tyle powodów od Pani Greenhill. Dodam od siebie jeszcze jeden, choć pewnie znalazłoby się ich więcej.

21.Szacunek społeczny. Nawet najlepiej wykształcony bibliotekarz z mózgiem o rozmiarach planety nie cieszy sie w naszym kraju społecznym szacunkiem porównywalnym do tego, jakim cieszą się na przykład prawnicy. Ale bibliotekarz-infobroker biegle znający nowoczesne źródła informacji i potrafiący ocenić ich jakość może znacznie zyskać na prestiżu. Praca prawnika wydaje się mieć z pracą infobrokera wiele wspólnego. Teoretycznie każdy może dotrzeć do potrzebnych mu przepisów prawa (informacji), lecz prawnik (infobroker) wie, jak to zrobić szybko i skutecznie, a także potrafi zinterpretować (opracować, ocenić) wyszukane przepisy (informacje).

Opisane powody wydają się oczywiste, wielokrotnie powtarzane i omawiane. Być może ich zestawienie w jednym miejscu lub tłumaczenie zostanie uznane za niepotrzebny wysiłek lub stratę czasu. Myślę jednak, że ten zbiór w znacznej części wskazuje na bibliotekarskie podejście 2.0. A chyba o to chodzi, by tego typu podejście stawało się w naszym zawodzie coraz bardziej powszechne.


Kathryn Greenhill zakończyła swojego posta krótkim „manifestem”:

- Czy musimy poznać każdy nowy program lub usługę? Nie

- Czy powinniśmy udostępniać nasze zasoby i komunikować sie z naszymi użytkownikami za pośrednictwem wszystkich nowych narzędzi? Nie

- Czy mamy zapomnieć o 80 procentach użytkowników, którzy nie korzystają jeszcze z nowych narzędzi? Nie

- Czy powinniśmy wprowadzać nowe usługi z założeniem, że ludzie nie będą używać nowych narzędzi? Nie

- Czy powinno nas dziwić, że nowe technologie bywają przytłaczające, zawiłe, rozrywkowe, i że wydają się czasem całkowicie nieodpowiednie? Nie

- Czy nadal będziemy mieć pracę, jeśli nie zdołamy się przystosować? Nie

27 cze 2007

Refleksje o (wciąż niedocenianej) roli bibliotek i ich nowych zadaniach

Wiele już napisano o zmieniającej się roli bibliotek we współczesnym społeczeństwie - informacyjnym, demokratycznym, zubożałym, wykluczonym, źle wyedukowanym, desperacko poszukującym wiedzy, niewybrednym pod względem preferencji kulturalnych, itd. Mimo iż świadomość negatywnych zjawisk XXI wieku i rodzących się dzięki nim potrzeb jest w środowisku bibliotekarskim wysoka, wciąż można mieć wrażenie, że rola bibliotek nie jest we współczesnym społeczeństwie w pełni dostrzegana, czy też doceniana.

Niemiłe refleksje budzą, na przykład, wizyty w niektórych filiach bibliotek publicznych, zwłaszcza tych usytuowanych w biedniejszych dzielnicach górnośląskich miast, gdzie stopa bezrobocia należy do najwyższych w kraju, a dochód na mieszkańca jest jednym z najniższych. Nieremontowane od wielu lat, pozbawione komputerów, multimediów i dostępu do nowoczesnych źródeł informacji przypominają placówki biblioteczne funkcjonujące w latach 70-tych, choć tamte mogły przynajmniej liczyć na stały dopływ nowości wydawniczych. Te - nie zawsze, gdyż pieniędzy na zakup książek jest za mało, a priorytetowo traktowana jest centrala.

Nic więc dziwnego, że wielu osobom biblioteka nie kojarzy się z nowoczesnością, a najbardziej rozbudowana sieć placówek kulturalnych w kraju (w myśl kilku obowiązujących ustaw każda gmina w Polsce musi utrzymywać co najmniej jedną bibliotekę publiczną), choć imponuje liczebnością swoich węzłów, jest jednak przerażająco niespójna. Obok znakomicie wyposażonych, nowoczesnych i modelowych bibliotek dla młodych klientów (takich jak wrocławska Mediateka) w tej samej ogólnokrajowej sieci bibliotecznej występują takie właśnie niedoinwestowane, straszące warunkami lokalowymi placówki, nie mogące liczyć ani na dobry księgozbiór, ani na nowoczesny sprzęt. Nie dziwią więc dylematy: czy zamykać takie filie, a oszczędzone środki przeznaczyć na modernizację pozostałych placówek, czy też bronić ich za wszelką cenę, argumentując, że bywają one jedynymi dostępnymi miejscami kontaktu z kulturą dla mieszkańców biednych dzielnic i dla ich dzieci.

Wydaje się, że dylematy te będą funkcjonować tak długo, aż definitywnie rozwiążą je mechanizmy wolnorynkowe: coraz mniej ludzi czyta książki i coraz trudniej będzie uzasadnić konieczność utrzymywania tak rozbudowanej sieci bibliotek. A te, które zostaną, będą musiały stale udowadniać, że są swoim odbiorcom potrzebne, inaczej odbiorcy ci sprzeciwią się przeznaczaniu publicznych pieniędzy na ich funkcjonowanie.

Niestety wielu ludzi uważa bibliotekę (a szczególnie publiczną) za miejsce, w którym wyłącznie wypożycza się książki. A ponieważ czytanie zasadniczo nie jest trendy (niektóre gwiazdy mediów wręcz publicznie przechwalają się, że od lat nie przeczytały żadnej książki), nie dziwi fakt, że liczba użytkowników bibliotek jest z roku na rok coraz mniejsza, autorzy opracowań statystycznych biją na alarm, a instytucje rządowe i różne fundacje wciąż ogłaszają ogólnopolskie akcje, czy kampanie czytelnicze.

Niewielu ludzi jednak wie, chyba że są stałymi bywalcami bibliotek, że realizują one także inne zadania: udostępniają bezpłatnie Internet, pomagają w wyszukiwaniu informacji, prowadzą szkolenia i warsztaty o bardzo przydatnej we współczesnym świecie tematyce, udostępniają posiadane publikacje w bibliotekach cyfrowych, organizują różnorodne zajęcia dla dzieci i młodzieży, a osobom dorosłym oferują ciekawe imprezy kulturalne. Większość z tych usług nie wymaga od odbiorców ponoszenia jakichkolwiek kosztów, a adresowana jest do wszystkich zainteresowanych, bez żadnych (lub prawie żadnych) ograniczeń. W kraju, w którym dostęp do dóbr kultury wiąże się z coraz większymi opłatami (np. ceny biletów na koncerty są wyższe niż w innych państwach, o czym miałam okazję kilkakrotnie się przekonać), a umiejętność szybkiego zdobywania informacji (szczególnie elektronicznej) stała się już w życiu niezbędna, zadziwia fakt, że bramy bibliotek jeszcze się nie rozpadły pod naporem tłumów użytkowników. To prawda, że nie wszystkie placówki organizują atrakcyjne imprezy i nie wszystkie mają możliwości (sprzętowe, lokalowe i finansowe), by w swoich działaniach wykraczać poza standardowe wypożyczanie książek. Ale nawet te, których poziom usług jest imponujący, mogłyby robić więcej, by nagłośnić w mediach charakter swojej działalności, typy oferowanych usług, a ponadto wymieniać się doświadczeniami z innymi bibliotekami i rozpowszechniać tzw. dobre praktyki.

Taką praktyką (dobrą, a wręcz znakomitą) mogłyby być różne sposoby uczenia osób starszych, czy też w inny sposób zagrożonych społecznym wykluczeniem, posługiwania się komputerem i Internetem. Niektóre biblioteki publiczne (np. zaprzyjaźnione biblioteki powiatu bielskiego w województwie śląskim - Książnica Beskidzka w Bielsku Białej i Gminna Biblioteka Publiczna w Bestwinie) organizują warsztaty komputerowe dla osób starszych, cieszące się ogromnym powodzeniem. Współczesne społeczeństwa coraz bardziej się starzeją, a osoby starsze rzadko mają okazję do kontaktu z nowoczesnymi technologiami (chyba że mają chętnego do pomocy wnuka). Opanowanie obsługi komputera i Internetu nie tylko ułatwiłoby im życie (niedługo pewne sprawy urzędowe będzie można załatwić wyłącznie za pośrednictwem Sieci), ale też pozwoliłoby im na uczestnictwo w dostępnych dla nich jeszcze formach życia społecznego (wolontariat, rozrywka, sprawniejsza komunikacja z otoczeniem, itp.).

Przykład biblioteki gminnej w Bestwinie, która - choć pracuje modelowo - nie może się równać pod względem warunków lokalowych, kadry czy budżetu z wielkomiejskimi bibliotekami, pokazuje, że nie trzeba być wielką instytucją, by realizować takie działania, ani że te działania nie muszą być prowadzone od razu na dużą skalę. Warto propagować takie pomysły, zachęcać innych do ich realizacji, a także nagłaśniać, gdzie się da. To prawda, że nie zawsze mamy sprzęt i środki finansowe, by zaoferować ludziom coś ciekawego, ale nie zawsze też potrafimy odpowiednio uzasadnić konieczność ich posiadania. A także przekonać ludzi (zarówno decydentów, jak i odbiorców naszych usług), że swoją działalnością możemy zaspokoić najbardziej palące potrzeby środowiska i tym samym przyczyniać się do jego rozwoju. Umiejętność przekonywania oraz biegłość w nowomedialnej retoryce wydaje się tutaj bardzo istotna. Szkoda, że nie uczą tego na bibliotekoznawczych studiach...

Z ciekawą inicjatywą spotkałam się też w serwisie www jednej z amerykańskich bibliotek: Hennepin County Library, która umieściła na swoich stronach interaktywne samouczki dla użytkowników bibliotecznych zasobów informacyjnych, ale również dla osób dopiero zaczynających swoją pracę z komputerem, np. ćwiczenia z posługiwania się myszą. Jak widać, nawet w Ameryce information literacy wciąż jeszcze nie jest zjawiskiem powszechnym, choć Amerykanie już wiedzą, gdzie szukać pomocy - oczywiście w bibliotece :)

2 cze 2007

Biblioteczny marketing 2.0

Wydaje mi się, że dobrym sposobem przekonywania bibliotekarzy do wprowadzania w życie założeń Biblioteki 2.0 jest pokazywanie im jej walorów promocyjnych. Wygląda na to, że umiejętne wykorzystanie blogów, społecznościowych serwisów i innych narzędzi, jakie oferuje nam Sieć w swojej wersji 2.0 stanowi, czy też może stanowić, potężny mechanizm marketingu i promocji.

Środowiska biznesowe już to odkryły. Stopniowo zaczynają się pojawiać w sieci firmowe blogi, które specjaliści od marketingu wykorzystują jako narzędzie kreowania wizerunku firmy, nowy kanał dwukierunkowej komunikacji z klientami i ważny element strategii rozwoju. Ciekawy tekst na ten temat, pt. Firmowy blog wpisany w strategię marketingową" można znaleźć tu. Tekst zawiera m. in. cenne rady dla prowadzących firmowego bloga - powinny one okazać się przydatne także dla bibliotekarzy, którzy chcieliby redagować bibliotecznego (nie prywatnego) bloga.

Politycy także piszą blogi. Promują się, korzystając ze wszelkich dostępnych środków przekazu i ujawniają fakty, które tradycyjnymi kanałami zazwyczaj nie przedostają się do publicznej wiadomości. W efekcie krążą po sieci różne ciekawostki, ujawniają się afery i rozprzestrzeniają nowiny, "chwytając" uwagę mediów (i tym samym ich odbiorców), podczas gdy o bibliotekarzach pisze się (w jednym z wiodących polskich serwisów informacyjnych), że spędzają życie na wdychaniu książkowego kurzu... Hm.

O mediach mówi się, że są "czwartą władzą" - wyrazicielem opinii publicznej, strażnikiem wartości i zasad demokratycznych, środkiem komunikacji pomiędzy instytucjami społecznymi, a także systemem formowania kryteriów, wedle których osądza się, co jest normalne, a co nie. O blogach (przynajmniej tych politycznych), zaczyna się już mówić, ze są "piątą władzą", gdyż uchylają się od wszelkich form nacisku i kontroli, formułują własne normatywy, zachowując jednocześnie wpływ na opinię publiczną i coraz częściej wchodząc w centrum jej zainteresowania.

Biblioteki do blogowania jeszcze nie nawykły - przynajmniej u nas. Może uważają, że to niepoważne? ;) Lub też nie wiedzą, jak wykorzystać sieciowe "dwuzerowe" narzędzia promocji. Dla wszystkich którzy chcieliby zacząć, a nie wiedzą jak, ogromną pomocą może okazać się tekst Darlene Fichter Seven Strategies for Marketing in a Web 2.0 World.

Sieć 2.0 oznacza dla marketingu radykalny przełom, porównywalny z tym, który spowodowała prasa drukarska w systemie komunikacji. Kiedyś opracowywało się plan marketingowy, wybierało grupę docelową oraz kanały, którymi nadawano jednokierunkowy przekaz (ogłoszenia w czasopismach, reklamy w radio i TV, bannery, plakaty, czy wiadomości przesyłane pocztą elektroniczną). Web 2.0 to nie tylko nowe sposoby docierania do odbiorców, ale także nowa natura naszych kontaktów z nimi. Tradycyjne kanały marketingowe podlegały kontroli i służyły do przekazywania informacji jednostronnie: od biblioteki do użytkownika. Teraz nie kontrolujemy już treści, bo każdy może stworzyć i ukształtować dowolną treść. Narzędzia Web 2.0 dodają nadawanemu przekazowi niespotykanej dotąd siły, gdyż może on - metodą podawania sobie informacji z ust do ust (lub może raczej "od kliku do kliku") - rozprzestrzeniać się jak wirus, i to w ułamku sekundy.

Jak pokazują wyniki badań, ludzie znacznie bardziej ufają podobnym sobie, chętniej zatem posłuchają tego, co mają do powiedzenia inni użytkownicy danej usługi lub produktu niż twórcy czy sprzedawcy. Pochwalą lub skrytykują w blogowych postach, które za chwilę przeczytają tysiące innych. Nad tym, co o nas piszą w sieci nie będziemy już mieć żadnej kontroli, możemy jednak aktywnie uczestniczyć w dyskusjach i mieć także wpływ na ich kształt.

"Dwuzerowy" marketing to dobra zabawa i sposób na wykorzystanie lub rozbudzenie kreatywności. Nie bez znaczenia jest także to, że narzędzi jest dużo, a kosztują niewiele. Oczywiście biblioteka musi dysponować atrakcyjną ofertą, by ludzie chcieli o niej rozmawiać i się nią dzielić - lecz jeśli tak jest, informacja o niej rozprzestrzeni się błyskawicznie. Jeśli jej na to pozwolimy.

Darlene Fichter sformułowała w swoim tekście "7 sposobów na promocję za pomocą narzędzi Web 2.0". Poniżej zamieszczam ich tłumaczenie:

1. Naucz się, jak działają społeczne media

Po pierwsze, i najważniejsze, bibliotekarze powinni wypróbować, nauczyć się i zrozumieć, jak działają społeczne media. Projekty takie jak program Nauczanie 2.0 autorstwa Helene Blowers dla Biblioteki Publicznej Hrabstwa Charlotte & Mecklenburg oferują wspaniałe możliwości zapoznawania się ze społecznymi usługami w sieci. Zasadniczo, marketing w świecie Web 2.0 wymaga od nas całkiem nowego podejścia, lecz w tym samym czasie musimy umieć myśleć po staremu. Serwisy takie jak YouTube, del.icio.us, Flickr, digg, MySpace, i Technorati to przykłady nowych narzędzi, które powinieneś opanować, by móc je efektywnie wykorzystać w realizacji swoich marketingowych działań.

2. Opracuj "dwuzerowy" plan marketingowy

Pewne działania marketingowe w oparciu o Web 2.0 rodzą się w sposób naturalny i część z nich być może jest już w Twojej Bibliotece prowadzona. Dobrze jest pomyśleć strategicznie i z dystansem o tym, gdzie i w jaki sposób zastosować dostępne narzędzia marketingowe. Wykorzystaj kreatywność pracowników Twojej Biblioteki, a także jej użytkowników, by wypracować plan marketingowy z wykorzystaniem "dwuzerowych" narzędzi społecznych. Przyjrzyj się tym narzędziom, którymi już dysponujesz, usługom, które oferujesz swoim klientom, oraz swojej stronie internetowej, by sprawdzić, jak możesz wykorzystać szanse marketingowe, jakie oferują Ci społeczne środki komunikacji.

Otwórz się na nowe pomysły, które tworzą istotę społecznych mediów. Np. pozwól użytkownikom współtworzyć treść strony www Twojej biblioteki i propaguj ich pomysły. Wypróbuj jakiś serwis fotograficzny, w którym bibliotekarze i (lub) użytkownicy mogliby zamieścić zdjęcia, opatrzyć je podpisami, przekazać innym linki lub wysłać jakieś zdjęcie do przyjaciela w postaci elektronicznej kartki pocztowej. Mógłbyś także zaprosić najwierniejszych czytelników, by zrobili jakiś filmowy materiał promocyjny o Bibliotece, który potem można by zaprezentować w lokalnej stacji TV i w różnych miejscach w sieci.

3. Bądź uczestnikiem! Dołącz do dyskusji.

Sieciowe aplikacje społeczne umożliwiają dwukierunkowe kontakty (w odróżnieniu od starszych jednokierunkowych środków przekazu wykorzystywanych jako narzędzia promocji). Oferują one wiele sposobów na "dołączenie się". Można wkomponować pewne narzędzia i usługi społeczne (np. blogi, wiki, możliwość tagowania, blogi wideo, itp) jako elementy bibliotecznej witryny www. Zaoferuj użytkownikom możliwość komentowania blogów i edytowania wpisów w bibliotecznych serwisach wiki.

Zamiast biernie czekać na to, aż użytkownicy odkryją narzędzia 2.0 na naszej stronie www, sami możemy dołączyć do dyskusji, gdziekolwiek ma ona miejsce: na blogach użytkowników, na forach dyskusyjnych, w serwisie MySpace, internetowych stronach instruktażowych, pokojach czatowych, serwisach wiki. (Należy zawsze przestrzegać obowiązujących norm i zasad korzystania z każdego społecznego środka komunikacji).

Znajdź w sieci swoją grupę docelową i dołącz do niej. Utwórz profil swojej biblioteki w serwisach MySpace lub Facebook, jak zrobiła to biblioteka publiczna miasta Topeka i hrabstwa Shawnee w Kansas, która odnotowała już 1 135 przyjaciół. Opracuj biblioteczny profil i zaoferuj usługi w taki sposób, by odbiorcy chętnie dodawali Twoją stronę do Ulubionych, kontaktowali się i zostawali przyjaciółmi Twojej Biblioteki. Jeśli użytkownicy Twojej Biblioteki często korzystają z Wikipedii, dodaj lub rozbuduj hasło o Bibliotece.

4. Bądź atrakcyjny

Oferuj interesujące usługi i materiały dla osób oglądających serwis www Twojej Biblioteki - takie, które będą mogli wykorzystać, dodać do Ulubionych i podzielić się z innymi (zarówno w sieci, jak i poza nią). Media społeczne przyjmują postać marketingu wirusowego: interesujące treści i ciekawe pomysły wędrują po sieci niezwykle szybko. Bardzo ważne jest aktualizowanie strony i dodawanie świeżych materiałów - może to być lista zakupionych przez Bibliotekę nowości wydawniczych, podcast z ostatnio przeprowadzonego spotkania autorskiego, zaskakująca wiadomość dotycząca spraw lokalnych lub zapowiedź ważnego wydarzenia w mieście albo w bibliotece.

5. Spraw by materiały z bibliotecznego serwisu www zaczęły krążyć po sieci

Można zachęcić osoby odwiedzające serwis, by tagowały lub dodawały stronę do Ulubionych jednym kliknięciem myszki, np. umieszczając na stronie przycisk "dodaj do Ulubionych". Dla niektórych bibliotek może to być problem. Ważne jest, by dobrać odpowiedni program zarządzania treścią serwisu www, umożliwiający nadawanie poszczególnym stronom stałych adresów URL. Pewne strony biblioteczne można łatwo dodać do Ulubionych, innych nie da się dodać w ogóle.

Pozwól użytkownikom zamieszczać materiały z serwisu Twojej Biblioteki (listy książek, recenzje, zdjęcia, podcasty, materiały wideo) na ich własnych stronach.

Tworzenie i stosowanie specjalnych programów, np. pasków narzędziowych zwiększa dostępność bibliotecznych materiałów dla użytkowników. Przykładem może być Go-Go-Google Gadget stworzony przez Johna Blyberga, który użytkownicy Biblioteki mogą sobie zainstalować na swoich prywatnych stronach.

Zamieść biblioteczne materiały w takich serwisach jak Flickr i YouTube, gdzie będą one łatwo znajdywalne przez użytkowników, którzy potem mogą się nimi dzielić dalej.

Gdy tylko jest to możliwe, staraj się przydatne dla użytkowników materiały przekazywać różnymi kanałami i sposobami. Podziel materiały dostosowując je do potrzeb różnych kategorii odbiorców. Roześlij informacje o tym, co oferuje im Biblioteka. Zastosuj usługi powiadamiające (RSS) o nowych materiałach (książkach, płytach DVD, wideo, książkach mówionych), a także o nowych postach w blogu, komentarzach, zmianach na najczęściej odwiedzanych stronach oraz zwracanych książkach. Listy nowych książek mogą być podzielone na kategorie tematyczne.

6. Stań się częścią wielkiej multimedialnej fali

Odnotowując wykorzystywanie przez użytkowników ponad 100 milionów materiałów wideo dziennie, serwis YouTube stanowi zbyt poważną przestrzeń do marketingowych działań, by można ją było zlekceważyć. Nakręć krótkie filmy wideo i opublikuj je w YouTube i innych społecznościowych serwisach z materiałami filmowymi.

Twórz podcasty. Imprezy organizowane w bibliotekach (głośne czytanie, dyskusje o książkach, spotkania z gośćmi) często nadają się do tego, by je rejestrować w formie podcastów. Zastosuj powiadamiacze, by użytkownicy byli informowani o pojawiających się na stronie nowych materiałach.

7. Monitoruj stopień zaangażowania, ucz się i badaj

Ocena skuteczności działań marketingowych w przypadku mediów społecznych polega na czymś innym niż zwyczajne liczenie odwiedzin strony www lub wypożyczeń materiałów bibliotecznych. Chodzi o to, by ocenić, do jakiego stopnia udało się danej bibliotece zaangażować użytkowników i wykorzystać ich partycypację za pośrednictwem społecznych mediów. Powinieneś umieć ocenić zaangażowanie w kategoriach ilościowych, lecz także jakościowych, czyli jego intensywność.

Zaangażowanie można badać poprzez uzyskanie odpowiedzi na następujące przykładowe pytania: Ile osób czyta blog Twojej biblioteki? Ile komentarzy napisano do blogowych postów i ilu użytkowników je przysłało? Ile osób wspomina o Twojej Bibliotece w swoich blogach i jak często? Czy osoby szukające materiałów w serwisie Twojej Biblioteki zawsze są kierowani przez wyszukiwarki we właściwe miejsce? Czy zasoby informacyjne Twojej biblioteki znalazły się w społecznościowych serwisach linków do ulubionych stron? Ilu Twoja Biblioteka ma przyjaciół i kontaktów w sieciach społecznych? Ile otrzymuje komentarzy i wpisów w księdze gości? Ile osób współtworzy zawartość serwisu Twojej Biblioteki (tzn. publikuje materiały wideo, fotografie, dokumenty, hasła w serwisie wiki)?

27 maj 2007

Czy jesteś 2.0?

O koncepcji i założeniach Biblioteki 2.0 można przeczytać tutaj i tutaj.
Najistotniejszym elementem tej koncepcji jest partycypacja użytkowników - ich udział w kształtowaniu bibliotecznych usług, tworzeniu zasobów informacyjnych, stałe ich ocenianie i usprawnianie. By Biblioteka 2.0 stała się ciałem, taki udział musi zaistnieć, bo jeśli nie zaistnieje, będziemy tylko w nieskończoność zajmowali się teorią i analizowali kolejne definicje...

Tak więc, chodzi przede wszystkim o czytelników i o namówienie ich, by zechcieli uczestniczyć :)

Ciekawa rzecz - serwisów społecznościowych, sieci społecznych i treści tworzonych przez użytkowników Internetu w wolnym czasie i z wykorzystaniem ich wiedzy, energii i umiejętności jest tyle, że z całą pewnością można stwierdzić: dobra wola i chęci istnieją. I tym samym potencjał do zaistnienia Biblioteki 2.0. Teoretycznie. Bo czy ci, którzy tworzą bogate zasoby YouTube, Del.icio.us i MySpace albo ci, którzy chętnie komentują artykuły w Onet.pl będą zainteresowani tagowaniem zawartości katalogów publicznych bibliotek lub komentowaniem blogowych postów? Być może tak, jeśli zaoferujemy im narzędzia, odpowiednio im je przedstawimy i zachęcimy. Ciekawie jednak byłoby zbadać ich potencjał "dwuzerowej" bibliotecznej aktywności. I zorientować się, kim oni właściwie są.

Wokół podobnych pytań i zagadnień porusza się Michael Colford, autor krótkiego tekstu Generation Jones, zamieszczonego w blogu Michaela Stephensa Tame the Web. Tekst traktuje bardziej o postawie 2.0, pewnym podejściu, myśleniu i stylu niż o technicznych umiejętnościach wykorzystania nowoczesnych technologii. Autor, bazując na dokonanym przez demografów i socjologów podziale amerykańskiego społeczeństwa na grupy wiekowe - Pokolenia Millennial, Baby Boom, X i Jones - zastanawia się, które z wymienionych grup i ich przedstawicieli łatwiej adaptują się do oferowanych przez sieci możliwości.

Pokolenie Millenial (Przełomu Tysiącleci), zwane także Pokoleniem Y, to ludzie urodzeni pomiędzy rokiem 1980 a 2000. Z reguły świetnie wykształceni, utalentowani, kreatywni i atrakcyjni dla pracodawców, na co dzień korzystają z nowoczesnych technologii i łatwo angażują się w społeczne sieciowe kontakty. Trudno jest jednak zrobić na nich wrażenie i pozyskać ich jako swoich klientów. Biblioteki, co obrazują statystyki, coraz gorzej sobie z tym radzą.

Pokolenie Baby Boom to ludzie urodzeni w okresie po zakończeniu II wojny światowej a przed rozpoczęciem Wojny w Wietnamie,a więc tacy, którzy już osiągnęli bądź zbliżają się do wieku emerytalnego. To im właśnie bibliotekarstwo zawdzięcza swój obecny kształt. Z reguły znacznie gorzej niż "Milenijni" przyswajają sobie technologiczne nowinki, choć bywają wyjątki.

Pokolenie Jones to osoby urodzone pomiędzy rokiem 1955 a 1965, natomiast Pokolenie X - pomiędzy rokiem 1960 a 1980. Z przedstawicielami obu pokoleń bywa różnie: są tacy, którzy bardzo szybko adaptują się do technologicznych przemian i angażują się społecznie w sieci, inni zaś w ogóle nie przejawiają takich zainteresowań.

Autor tekstu (44-letni reprezentant Pokolenia Jones), jak sam twierdzi, stosunkowo szybko przyswoił sobie "dwuzerowy"sposób myślenia, a narzedzi Web 2.0 używa na co dzień. Gdy zastanawia się nad tym, co właściwie odróżnia go od rówieśników, których nie interesują ani nowe technologie, ani sieciowe kontakty, sięga pamięcią wstecz, do czasów przed pojawieniem się Internetu.

Jako nastolatek interesował się fantastyką, komiksami i muzyką alternatywną - są to niewątpliwie dziedziny, wokół których powstawały rozmaite fanowskie zrzeszenia i ruchy. Colford należał do kilku fan-clubów grup muzycznych i często wymieniał pocztą tradycyjną listy z innymi fanami, a za pośrednictwem specjalistycznych sklepów z komiksami docierał do innych miłośników komiksu.

Internet znacznie ułatwił działalność fanów, pomógł także rozwinąć nowe formy ich aktywności, np. uczestnictwo w grupach dyskusyjnych. Znajomość wczesnych sposobów kontaktu za pośrednictwem Internetu z innymi członkami fanowskich społeczności pozwoliła autorowi przyswoić sobie nowe "dwuzerowe" narzędzia komunikacji, i - w konsekwencji - wykorzystać je do innych celów, np. w pracy bibliotekarza.

O tym, jak kultury fanowskie wynajdują coraz to nowe sposoby wykorzystania starych i nowych mediów, pisze m. in. Henry Jenkins w "Kulturze konwergencji".

Wiele przykładów "dwuzerowych" postaw i medialnej kreatywności można także zaobserwować na przykładzie ruchu tolkienowskiego w Polsce: forum Elendili, serwis Elendilion w postaci bloga (ze sporą liczbą komentarzy), internetowe radio Elendili.fm, podczas audycji którego słuchacze mogą kontaktować się z prowadzącymi za pośrednictwem komunikatora GG, fanowska twórczość amatorska (obejmująca niemal każdą dziedzinę sztuki) i wspaniale zintegrowana (medialnie) społeczność fanów.

Fani lubią sieciowe kontakty, czasem jednak chcieliby się spotkać osobiście, i zdarza się, że po prostu nie mają gdzie. Dla takich grup, a zwłaszcza dla młodszych ich członków (z których nie wszyscy chcieliby, wbrew pozorom, spotykać się w pubie) dobrym miejscem zebrań mogłaby być publiczna biblioteka. W niektórych bibliotekach mają swoje siedziby lokalne kluby miłośników fantastyki (jak np. w znanej mi i zaprzyjaźnionej Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Raciborzu), ale wydaje się, że ten potencjał jeszcze nie do końca został wykorzystany. Owszem, Harry Potter ma się w bibliotece wyjątkowo dobrze (jako generator mocy ruchu czytelniczego wśród najmłodszych, a zwłaszcza jego obrazu w bibliotecznych statystykach), podobnie jak i jego fani, dla których przygotowywane sa w bibliotekach publicznych liczne konkursy, imprezy, wystawy i spotkania. Ale np. marzyłoby mi się spotkanie fanów Terry'ego Pratchetta wśród zaimprowizowanych półek z książkami w kształcie wstęgi Möbiusa - przyznacie, ze Biblioteka Niewidocznego Uniwersytetu sportretowana w "Świecie Dysku" jest urocza? Na dodatek można by zrobić prelekcję o tym, które prawa fizyki są w niej notorycznie łamane - np. w poście blogowym na bibliotecznej stronie www ...

20 maj 2007

Zamiast wstępu

Od pewnego czasu przeglądam blogi amerykańskich bibliotekarzy, tworzące zjawisko sympatycznie nazwane "biblioblogosferą". Zjawisko to nabrało wagi, znaczenia i rozmiarów, których - przeglądając zasoby sieci - nie sposób już przeoczyć. To tam właśnie rodzą się idee, koncepcje, sugestie i wyobrażenia tego, czym we współczesnym świecie jest, czy też powinna być, biblioteka. Tam również powstaje kolektywna inteligencja, kreatywność i świadomość bibliotekarzy, a więc wszystko to, co pozwala nam znaleźć swoje miejsce w "dwuzerowym", dynamicznie rozwijającym się świecie nowych mediów, poczuć się dobrze, komfortowo i na czasie.

Polska biblioblogosfera jest dużo skromniejsza od amerykańskiej, jednak istnieje, rozwija się i zawiera w sobie wiele interesujących treści. Mam szczęście uczestniczyć w ciekawych projektach, mających na celu m. in. spopularyzowanie wśród polskich bibliotekarzy koncepcji Biblioteki 2.0 - forum dyskusyjnym oraz blogu Biblioteka 2.0. Kilkoro moich znajomych bibliotekarzy prowadzi już własne blogi, dzieląc się z resztą świata swoją wiedzą, przemyśleniami i efektami intelektualnych poszukiwań. Chciałabym również dorzucić mały kamyczek do tworzącej się lawiny polskiej biblioblogosfery, która - mam nadzieję - zdoła zmieść z powierzchni ziemi negatywne stereotypy i krzywdzący obraz naszego zawodu (którego przykład mamy tu), a w ludziach obudzi przekonanie, że warto coś robić i tym samym przyczyniać się do tworzenia nowej rzeczywistości.

Interesujące wyniki przyniosło badanie sondażowe przeprowadzone wśród amerykańskich blogujących bibliotekarzy, zapytanych, dlaczego właściwie piszą blogi. Ich motywacje przedstawiają się następująco:

- dzielenie się z innymi własnymi pomysłami, komunikowanie się z przyjaciółmi, znajomymi i rodziną (40,5%)
- notowanie dla siebie swoich przemyśleń, bycie na bieżąco (24,1%)
- zaistnienie w sieci, budowanie wirtualnej społeczności (19%)
- działania marketingowe, reklamowanie i informowanie o swojej bibliotece czytelników i użytkowników bibliotecznych usług (12,9%)
- kształtowanie i doskonalenie umiejętności pisania (12%)
- przetwarzanie, precyzowanie własnych myśli na różne tematy (12%)
- poczucie obowiązku wobec swojego zawodu, przyczynianie się do jego rozwoju (9,5%)
- prezentowanie zagadnień czy tematów, które nigdy wcześniej nie były nigdzie poruszane (6,9%)
- wyrażanie uczuć, emocji i poglądów (6%)
- po prostu zabawa (6%)

Myślę, że moja motywacja zawiera w sobie wszystkie spośród wymienionych, każdej po trochu. Niewątpliwie sieć oferuje nam narzędzia, których szkoda byłoby nie wykorzystać, choć pewnie nikt nie wie, jaki będzie w przyszłości efekt ich zastosowania. Ale to w końcu przywilej życia w ciekawych czasach. Blogujmy, eksperymentujmy, uczmy i bawmy się.

Mój blog zatytułowałam Bibliowizjer, wzorując się na amerykańskich bibliotekarzach, którzy tytułują swoje blogi. Nie aspiruję do tworzenia jakichś wybitnych czy wizjonerskich treści, choć mam nadzieję, że zamieszczane tu materiały choć trochę przyczynią się do zwiększenia naszego kolektywnego bibliotekarskiego IQ :)